Wczoraj. Jest środa 13 lutego 2013 roku. Patrzę w prawy dolny róg mojego komputera. Zaczynam ten komentarz o godz. 20.19. Teraz cofam i wędruję na ulubiony RichardArmitageNet. Od soboty 26 stycznia do chwili obecnej trwa tam swoisty pojedynek między RAgarniturem z Wellington a RAsmokingiem z Londynu. „Zawodnicy” marki Ermenegildo Zegna idą dosłownie łeb w łeb. We wtorek prowadził jeszcze mój wieczorowy londyński faworyt, który w środę jednak odstaje o całe 8 głosów zdecydowanych kibicować dziennej wersji odzienia Richarda oglądanego premierowo na patelni... tzn. w pełnym świetle nowozelandzkiego słońca. Dylemat jak w skeczu Stanisławskiego, który rozważał o wyższości świąt zimowych nad wiosennymi i w odwrotną stronę również, żeby było sprawiedliwie, a nie tylko świątecznie od święta. Zdania były i są podzielone. Założyć trzeba, że chodzi o gusta, a nie o swoisty patriotyzm, kiedy ogląda się wyścig czarnego „tuxedo” i błękitnego na stalowo „suit”. Oba na Richardzie, który pewnie w tym ukropie wybrałby, gdyby tylko mógł, jeszcze coś zupełnie innego dla własnego ciała. Ładnie mu nawet w rozciągniętych i nieforemnych podkoszulkach oraz łapciach a’la poczciwy Jaś Wędrowniczek. Po prostu niewiarygodny jest we wszystkim! Dzisiaj. Kocham ten londyński smoking, ale coś mi się zdaje, że elegancki wellingtonowski garnitur skończy tę rywalizację jako lider. Piękny też zresztą. Oczywiście na Richardzie, a nie na modelu demonstrującym jakby wersję studniówkową marynarki, czyli przykrótką. Taka „kusość” śmieszyłaby na Richardzie, stąd on w marynarce odpowiedniej i ładniejszej długości. Markowa wełna z domieszką jedwabiu subtelnie połyskuje w słońcu i w cennym cieniu. Idealnie dopasowane dodatki z satynowym krawatem, unieruchomionym złotą i prostą w formie spinką czy idealnie biała koszula i lśniące brązowe buty z ażurowym przodem w czwartek o godzinie 21.53 prowadzą 464:453, czyli o 11 głosów. Szkoda i szkody nie ma właściwie, bo oba stroje piękne, na pięknym mężczyźnie i na pięknym człowieku. Ale ciekawość pozostaje jednak – tekstylna Anglia czy tekstylna Nowa Zelandia będzie pierwsza na RAmecie? Pożyjemy, zobaczymy, Joniu. A teraz chciałabym spać, a nie mogę jeszcze...
1 komentarz:
Wczoraj. Jest środa 13 lutego 2013 roku. Patrzę w prawy dolny róg mojego komputera. Zaczynam ten komentarz o godz. 20.19. Teraz cofam i wędruję na ulubiony RichardArmitageNet. Od soboty 26 stycznia do chwili obecnej trwa tam swoisty pojedynek między RAgarniturem z Wellington a RAsmokingiem z Londynu. „Zawodnicy” marki Ermenegildo Zegna idą dosłownie łeb w łeb. We wtorek prowadził jeszcze mój wieczorowy londyński faworyt, który w środę jednak odstaje o całe 8 głosów zdecydowanych kibicować dziennej wersji odzienia Richarda oglądanego premierowo na patelni... tzn. w pełnym świetle nowozelandzkiego słońca. Dylemat jak w skeczu Stanisławskiego, który rozważał o wyższości świąt zimowych nad wiosennymi i w odwrotną stronę również, żeby było sprawiedliwie, a nie tylko świątecznie od święta. Zdania były i są podzielone. Założyć trzeba, że chodzi o gusta, a nie o swoisty patriotyzm, kiedy ogląda się wyścig czarnego „tuxedo” i błękitnego na stalowo „suit”. Oba na Richardzie, który pewnie w tym ukropie wybrałby, gdyby tylko mógł, jeszcze coś zupełnie innego dla własnego ciała. Ładnie mu nawet w rozciągniętych i nieforemnych podkoszulkach oraz łapciach a’la poczciwy Jaś Wędrowniczek. Po prostu niewiarygodny jest we wszystkim!
Dzisiaj. Kocham ten londyński smoking, ale coś mi się zdaje, że elegancki wellingtonowski garnitur skończy tę rywalizację jako lider. Piękny też zresztą. Oczywiście na Richardzie, a nie na modelu demonstrującym jakby wersję studniówkową marynarki, czyli przykrótką. Taka „kusość” śmieszyłaby na Richardzie, stąd on w marynarce odpowiedniej i ładniejszej długości. Markowa wełna z domieszką jedwabiu subtelnie połyskuje w słońcu i w cennym cieniu. Idealnie dopasowane dodatki z satynowym krawatem, unieruchomionym złotą i prostą w formie spinką czy idealnie biała koszula i lśniące brązowe buty z ażurowym przodem w czwartek o godzinie 21.53 prowadzą 464:453, czyli o 11 głosów. Szkoda i szkody nie ma właściwie, bo oba stroje piękne, na pięknym mężczyźnie i na pięknym człowieku. Ale ciekawość pozostaje jednak – tekstylna Anglia czy tekstylna Nowa Zelandia będzie pierwsza na RAmecie? Pożyjemy, zobaczymy, Joniu. A teraz chciałabym spać, a nie mogę jeszcze...
Prześlij komentarz